• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Kasia Koziorowska - moje wirtualne zapiski

Cześć! Nazywam się Katarzyna Anna Koziorowska. Urodziłam się 21 września 1990 roku i mieszkam od zawsze w Olsztynie. Zapraszam serdecznie do lektury moich wierszy i opowiadań.

Strony

  • Strona główna
  • O autorce

18.11.2023 r.

I po bólu. Dosłownie i w przenośni. Kompleksowe badanie krwi mam odfajkowane. Nie tylko ja - Radek także postanowił się przebadać, choć nie był zmuszony. To dobrze, bo miałam dzięki temu duchowe wsparcie w moim Mężu. Przeczuwam mniej więcej, jak mogą prezentować się moje wyniki. Bardziej intryguje mnie, w jakim stanie znajduje się wątroba Radka... No cóż, na wyniki trzeba troszkę zaczekać. Niektóre powinny się ukazać już dziś. Należy jednak uzbroić się w cierpliwość. Z lekka się obawiam, co z tego wyniknie. Nie chciałabym się dowiedzieć, że dolega mi coś jeszcze...

 

Najtrudniej było wstać. Pragnęłam zostać w ciepłym, miękkim łóżku jeszcze przez jakiś czas. Przez sen wyłączyłam nawet alarm we smartfonie. Podrzemałam jeszcze chwilkę, po czym - około ósmej piętnaście - oderwałam głowę od poduszki i wygramoliłam się spod kołdry. Posiedziałam krótko na brzegu łóżka, aby się do końca obudzić i przygotować do powitania kolejnego, nieco trudnego dnia...

 

O dziewiątej przebudził się Radek. Ogarnęliśmy się i wezwaliśmy taksówkę, która miała nas zawieźć do laboratorium. Kiedy postawiłam pierwszy krok na dworze, poczułam się, jakbym wydostała się z zardzewiałej klatki, w której byłam zdecydowanie zbyt długo przetrzymywana. Cieszyłam się, że... że coś się w końcu dzieje. Nie szkodzi, że było to badanie krwi. Cieszy mnie każdy pretekst, który pozwala mi opuścić nieprzyjemne cztery ściany. Tak, dziś absolutnie nie przeszkadzało mi, że panuje delikatny przymrozek. Najważniejsze, że nie wiał lodowaty wiatr. Byłam uradowana, że mogę zobaczyć innych ludzi. Cieszyłam się, że jestem w stanie rozprostować kości, odetchnąć świeżym powietrzem.

 

W laboratorium było niewielu ludzi, dzięki opatrzności. Kiedy wkroczyliśmy do budynku, przywitałam się serdecznie z obecnymi. Niestety, nie mogłam obdarzyć ich serdecznym uśmiechem... Paraliż lewej strony twarzy mi na to nie pozwala. I to jest właśnie najtrudniejsze. Tak mocno chciałabym móc znów się uśmiechać, tak od ucha do ucha... Czy to kiedyś nastąpi? Proszę opatrzność, żeby mi na to pozwoliła...

 

Nie musiałam długo czekać na swoją kolej. Pani pielęgniarka okazała się być bardzo miłą, sympatyczną osobą, która zna się na swoim fachu. Zdecydowanie ma podejście do pacjenta. Pobrała mi krew niezwykle sprawnie, od razu trafiła na żyłę (a u mnie z widocznością tych żył jest niezwykle krucho). Zdziwiłam się, że trwało to tak niezwykle krótko. Wszystko przebiegło bez problemu i przede wszystkim bez bólu.

 

Po mnie do gabinetu wkroczył Radek. Opuścił go równie prędko jak ja. Niestety, na wyniki badań pod kątem potencjalnej boreliozy trzeba zaczekać podobno aż do środy. Większość pozostałych będzie dostępna już dziś, po południu. Na samą myśl dopada mnie obawa i solidny lęk. Chciałabym, aby i tym razem wszystko było w porządku (kilka miesięcy temu wyniki miałam wręcz idealne). Najmocniej obawiam się poziomu glukozy... Ostatnio bowiem zdarzało mi się pochłonąć (niewinnego) wafelka czy czekoladkę...

 

Wiem, wiem, miałam się odchudzać!!! Ale przez ostatnie wydarzenia zaczęłam pocieszać się jedzeniem... Walczę z tym, a jakże. Niestety, jest to walka bardzo nierówna... Z początku szukałam różnych wymówek, żeby usprawiedliwić moje łakomstwo. W końcu jednak wymówki się skończyły. Przecież nogi mam w porządku, nijak ma się do tego moja skrzywiona facjata. Spróbuję po raz kolejny trzymać się cateringu. Może uda mi się wrócić do treningów na bieżni? Wolę na razie nie wspinać się na wagę. Wynik może mnie kompletnie załamać. Poczekam jeszcze miesiąc. Wierzę, że w tym czasie odzyskam zatraconą wagę. Nie, nie utyłam aż tak dużo. Spodziewam się, że odzyskałam maksymalnie pięć kilogramów.

 

Ech! Wiem, że dopadł mnie efekt jo-jo. Może nie po całości, ale troszkę tłuszczu mi przybyło. Przykre, że zaprzepaściłam kilka tygodni walki z otyłością. Muszę, MUSZĘ odszukać w sobie motywację i silną wolę! Na razie nie wiem, jak tego dokonać... Spróbuję poszukać sobie zajęć, które zastąpią mi pocieszanie się łakociami. Mam przecież muzykę i książki. Kiedy dopadnie mnie ochota na coś smacznego, lecz niezdrowego, spróbuję skupić się na moich zainteresowaniach. Hm... Może uda mi się odnaleźć w sobie samozaparcie i zdołam wrócić do ćwiczeń na bieżni? Wiem, że musiałabym właściwie zacząć od początku... Nie mogę się przeforsowywać. Myślę, że umiarkowana prędkość wystarczy. Nie mogę też dreptać zbyt długo.

 

Jestem niemal pewna, że nie dopadła mnie borelioza. Nie mam typowych objawów dla tej przypadłości. Odfajkowałam jednak badanie dla świętego spokoju. Mam nadzieję, że wyniki pojawią się do czwartku, kiedy to mam badanie MR głowy. Dziś, kiedy wracaliśmy taksówką do domu, Radek pokazał mi przez szybę budynek, gdzie wykonuje się to badanie. Nie wyglądał groźnie.

 

Chciałabym, aby z moją głową było wszystko w porządku. To by oznaczało, że prawdopodobnie mnie przewiało. Odzyskałabym nadzieję, że wkrótce moja twarz wróci do poprzedniego stanu. W sumie można dostrzec subtelne zmiany. Wiadomo, że nie od razu Kraków zbudowano. Każdy progres, nawet najdelikatniejszy, pozwala mi uwierzyć w przyszłość.

 

***

 

Są! Są dostępne wyniki badań krwi. Nie sądziłam, że pojawią się aż tak szybko; trwa bowiem weekend, spodziewałam się "korków".

 

Znajduję się w głębokim szoku. Wyniki, z jednym drobnym wyjątkiem pod postacią cholesterolu HDL, są po prostu idealne! Zdziwiłam się niebotycznie, bowiem spodziewałam się naprawdę beznadziejnych wyników. Przewidywałam, że może być coś nie tak z cholesterolem; wczoraj, późnym wieczorem, wszamałam paczkę chipsów (!!!).

 

Mea culpa, mea culpa!... Dlatego też w tym momencie, sobie i wszystkim przysięgam, że nie tknę nigdy więcej słodyczy czy przesadnie tłustych potraw! Powracam do cateringu, muszę się go ściśle trzymać. Wierzę, że dzięki temu mój cholesterol HDL się poprawi.

 

Oczywiście, muszę jeszcze zaczekać na wyniki badań pod kątem boreliozy... Ono jest bardzo ważne. Niestety, prawdopodobnie poczekam jeszcze parę dni. Czuję się jednak pokrzepiona i odzyskałam nadzieję... Jej zielony płomyk jest niezwykle nikły, ale staram się go podsycać...

 

Wolę nie komentować wyników Radka. Są przerażające. Nie spodziewałam się tego... No cóż, ale moje próby przemówienia Mężowi do rozumu spełzają na niczym. Muszę z nim poważnie porozmawiać, wyperswadować ten upór...

20 listopada 2023   Dodaj komentarz
życie codzienne   refleksje   zapiski   rozważania   choroba  
Blogi